3D Sport - Wszystkie wymiary sportu

PPMiD (odc 1): Z Kebabem przez świat

3D 15589838Ostatnio jeden z Marcinów stwierdził – Zastanawiałem się, co mnie najbardziej cieszy w tych wyjazdach? Co? – zapytałem. Właśnie ten kebab. Podobno też dostał burę od swoje ukochanej, że zawsze jak żre kebaby ze mną to chwali się tym na fb a jak jest z nią w restauracji to nigdy. Może po prostu wtedy nie jedzą kebabów?

W każdym razie był to szalony dzień.

PPMiD (odc 1): Z Kebabem przez świat
18-02-2017 Korna Kielce – Wisła Płock
18-02-2017 Piast Gliwice – Lech Poznań

W planach był jeden mecz, jednak dzięki mnie (i ku w….u kierowcy), był też drugi a na koniec jeszcze trzeci… Miała być spokojna wycieczka do Kielc na kebab i jakiś tam mecz na Koronie. Że ssało nas mocno na wyjazdy po zimowej posusze, to wertowaliśmy terminarze rozgrywek i okazało się, że mamy jeszcze dwa mecze. Pełen radości z możliwości zobaczenie na żywo dwóch spotkań uderzyłem do Ola z tym pomysłem. Jedziemy na sparing do Niecieczy a potem na Kielce. Dwa? A co to są dla nas dwa mecze? Zdążymy jeszcze na trzeci!!!.  I ostateczny plan to zaliczenie trasy Nieciecza-Kielce-Gliwice. Pasuje idealnie! Noż kurna, nie, nie pasuje, bo ja do 7:30 siedzę w pracy a wyjazd o 8. Pasowało by chociaż aparat z domu zabrać. Pomoc zaoferował nawet Marcin chcąc pożyczyć mi swój sprzęt (tfu musiałbym dotykać Canona). A zapomniałbym o najważniejszym. Główkowanie co tu zrobić, jak się z chłopakami zabrać,  bo się z roboty nie wyrobię. Nie wspominając już o tym, że będzie to 24 godziny bez snu. Dobra nie to nie, jakoś se kurna poradzę. Od czego jest PKP.   O ile wiem, Marcin jedzie tylko po to, by wyrwać się spod czujnego oka swojej ukochanej i móc zjeść kebab, a Olo aby zarobić na kolejny wyjazd na Hawaje – to po kiego diabła ja tam dymam? I to jeszcze po 24 godzinach pracy? Klamka zapadła - jadę pociągiem. Połączenie na tyle dobre, że zdążyłem nie tylko zjeść śniadanie, wziąć prysznic i spakować sprzęt, ale nawet uciąć sobie w domu godzinę drzemki.

3D 16649140

Po tej godzinie snu, pełen werwy, jakbym co najmniej 2 działki koki łyknął, bo w końcu wyjazd, lecę na tramwaj. I tu, jakby ktoś nie wierzył w przypadki, gwiazdy czy inne takie. (słowo klucz – przypadek- padnie teraz z 30 razy) Przypadkowo kiedyś poznałem koleżankę Anetę. Kielczankę która osiadła w Krakowie ale miłość do CK i Korony pozostała w jej sercu. I to do tego stopnia, że prowadzi portal w którym czasem pojawi się jakieś moje zdjęcie. Przypadek, to najlepsze określenie tej znajomości. Przypadkiem razem złożyliśmy CV do tej samej redakcji. Z naszej pracy w portalu wiele nie wyszło, za to nasza przyjaźń pozostała. Przypadek sprawił też, że wynajmowaliśmy pokoje na tym samym osiedlu. Od jakiegoś czasu już nie, bo Anetka raczyła na jesieni uszczęśliwić jednego z piłkarzy okręgówki swoim – TAK. Toteż  skończyły się nasze wypady na piwo i mecze w TV. I przypadkiem, akurat w dniu, w którym jechałem na mecz do Kielc, idąc na tramwaj,  spotkałem Anetę, która też przypadkiem (bo odwołali jej wykład na studiach) udawała się do swojego dawnego mieszkania odwiedzić znajomych! Zbieg  okoliczności? Nie coś musi być w tych gwiazdach.

3D 16730666Trasa Nieciecza - Kielce

3D 16649188

Miła, choć bardzo krótka rozmowa, bo pociąg nie będzie czekał. Wyruszam z Krakowa lżejszy o 30 złotych. Próbuję łapać w pociągu trochę snu, ale raczej był to tylko odpoczynek dla oczu. Co jakiś czas zerkam na tablecie na fb, gdzie Marciny już po pierwszym meczu, publikują coś o kebabach. Jedna z najgorszych podróży koleją w moim życiu. Nie dość, że byłym zbyt zmęczony by podziwiać widoki, to jeszcze jakieś kretyn tak ten pociąg zaprojektował, że cały skład siedział tyłem do kierunku jazdy. Że z Kielc do Krakowa jedzie się tyle co z  Nowej Huty do mojej Mamy, która mieszka jeszcze w administracyjnej części aglomeracji stolicy Małopolski, toteż podróż, choć nie dała upragnionego wypoczynku, przynajmniej nie zmęczyła.

Dzięki tej podróży miałem w końcu okazję zobaczyć Kielce. Szczęśliwie trasa z dworca na stadion biegnie przez główny kielecki deptak. Spotkanie z resztą składu miałem oczywiście w budce z kebabem. Gdy ja wparowałem do lokalu Grubasy już z bananami na ustach czekały na zamówienie. Kebab bez szału, zdaje się że ostatnio był lepszy. W każdym razie zaspokoiło to jakoś nasz głód.

Po drodze jeszcze wymiana uprzejmości z miejscowym żulem i na stadion. Tu wyszynk jak na weselu a my napchani tym bułami. Coś tam udało nam się do brzuchów dopchać. Głównie w przerwie, podczas której energia tak mnie rozpierała, że zdemolowałem prawie pół stadionu. Najpierw jeden z dziennikarzy z kubkiem herbaty nadział się na moją rękę a potem nie wiedzieć czemu w tej ręce została mi klamka do kibla. Mam nadzieję że w Kielcach tego nie czytają bo jeszcze mnie kosztami mycia sali i naprawy drzwi  obciążą.

3D 16938609

Mecz kibicowsko bardzo udany. Zwłaszcza że trafiłem fajną fotkę. Swoją drogą, znajomość symboli i historii wśród polskich kibiców przeraża: hakenkreuz obok Polski Walczącej.

3D 16807100

Po meczu w tempie ekspresowym(o ile można tak określić jakiekolwiek tempo w wykonaniu Marcina), wynosimy się ze stadionu, odpalamy gps i w drogę na następny mecz do Gliwic. Tu coś żeśmy sobie źle policzyli, bo wygląda na to, że się spóźnimy. Olo sunie przez ciemne lasy, góry, doliny i Bóg wie co jeszcze bo na leżąc z zamkniętymi oczami po ciemku to kiepsko ten krajobraz widziałem. Trochę odrobił na trasie i jakimś cudem dotarliśmy do bram stadionu w Gliwicach a nie na przesłuchanie u św. Piotra. Biegniemy po zabłoconym parkingu aby zdążyć na pierwszy gwizdek. Nie do wiary, ale biegł nawet Marcin z tą swoją drabinka . Wystraszył mnie tym na żarty, bo jak zobaczyłem, że ON biegnie w moim kierunku, to bałem się że umiera i chce bym go w tej ostatniej chwili za rękę potrzymał… Jego serce jednak jakimiś cudem wytrzymało dystans 3 metrów. Pakujemy się na stadion, tam łapiemy jeszcze trochę zasięgu, który lepiej działa, gdy się telefony skieruje w stronę młyna (co widać na załączonym zdjęciu). W przerwie zapada decyzja, że nie obejrzymy meczu do końca, bo sumie tak nie ma tu keabów to po cholerę siedzieć tyle czasu. Z tym co mamy na kartach pamięci i w mej niezawodnej głowie, opuszczamy Gliwice na 20 minut przed końcem kopaniny. 5 kilometrów od stadionu dowiedziałem się że jest 0:3 a nie 0:1 a po następnych pięciu, że Piast grał z Lechem . Muszę chyba wzorem innych grundhoperów pić coś na tych wyjazdach bo na trzeźwo to nic z tego nie rozumiem .

Powrót i za tydzień znów powtórka, te przygody to jeszcze nic, bo w następnym odcinku przeczytacie mrożącą krew w żyłach historię wyjazdu BEZ KEBABA!!!

3D 15589838

PIŁKARSKIE PODRÓŻE MAŁE i DUŻE

facebook_page_plugin

Wspieramy

Polityka cookies