3D Sport - Wszystkie wymiary sportu
PPMiD (odc.7) – Daleszyce
Co masz do roboty? Weź się przejedź. Nie byłeś tam jeszcze! – tak brzmiało kilka rozmów, którymi nękał mnie Olo, ale w sumie było to bardziej takie przekomarzanie się, bo wiadomo – nie byłem – jadę.
Azymut Daleszyce. Do składu dołącza jeszcze jeden kolega i w trzy osoby ruszamy na szlak. Jako, że było trochę czasu, postanowiliśmy wykorzystać go na zwiedzenie lokalnych atrakcji turystycznych. Po zapoznaniu się z mapą i tym, co ciekawego do zobaczenia oferuje świętokrzyska ziemia, mój wybór padł na Wzgórze Piwnic znajdujące się w Pierzchnicy. Unikatowy (chyba nawet w skali Polski), obiekt architektoniczny o bardzo ciekawej historii.
Azymut Daleszyce. Do składu dołącza jeszcze jeden kolega i w trzy osoby ruszamy na szlak. Jako, że było trochę czasu, postanowiliśmy wykorzystać go na zwiedzenie lokalnych atrakcji turystycznych. Po zapoznaniu się z mapą i tym, co ciekawego do zobaczenia oferuje świętokrzyska ziemia, mój wybór padł na Wzgórze Piwnic znajdujące się w Pierzchnicy. Unikatowy (chyba nawet w skali Polski), obiekt architektoniczny o bardzo ciekawej historii.
Jak podaje lokalny przewodnik internetowy [1] Najstarsze powstały ponad 200 lat temu, gdy Pierzchnica była jeszcze miastem. Pierzchnica podupadła po powstaniu styczniowym i straciła prawa miejskie. Piwnice zostały zbudowane z kamienia. Mają kolebkowe sklepienia i po około 4 m długości i 3 m szerokości. Są wpisane do rejestru zabytków jako obiekt z II połowy XIX wieku, choć badający je Paweł Kossakowski stwierdził, że są wcześniejsze, gdyż były zaznaczone na austriackiej mapie zachodniej Galicji. Dlaczego dawni mieszczanie budowali piwnice poza miastem? Po prostu leżało ono na podmokłym i piaszczystym terenie, co uniemożliwiało podpiwniczenie domów. Piwnice budowali więc na gruncie wspólnym na wzgórzu nad rzeczką. Dawne piwnice służyły głównie do przechowywania warzyw i owoców.
Nie ma możliwości zwiedzania piwnic od środka, ale z zewnątrz prezentują się niezwykle ciekawie. Momentami można odnieść wrażenie, że jesteśmy na planie filmowym Władcy Pierścieni i zaraz zobaczymy wychodzącego z jednej z nich Bilbo Bagginsa. Co warte podkreślenia, obiekt jest zadbany, znajduje się przy nim tablica informacyjna –miejscowi dbają o swoje dziedzictwo.
Nim jednak zaczęliśmy swoją wizytę w wiosce Hobbitów, postanowiliśmy posilić się nieco. Wybór padł na tradycyjne polskie danie – kebab, który zjedliśmy w Chmielniku. Przed tym wyjazdem nie wiedziałem nawet o istnieniu tego miasta. Dziś wiem, że jest to miejsce, do którego warto zawitać choćby z powodu samego kebaba, który otrzymuje w „Polskim Szlaku Kebabowym” – 5 gwiazdek!
Pełna relacja z naszej konsumpcji ukaże się już niedługo w nowym cyklu – Polski Szlak Kebabowy – czyli naszym firmowym przewodniku kulinarnym.
Po drodze jeszcze krótki postój nad Zalewem Borków, gdzie robimy pamiątkowe zdjęcia.
W samych Daleszycach już nic nie zobaczyliśmy. Mieliśmy nawet problemy z namierzeniem stadionu. Czasu do meczu było sporo – więc ja zgodnie z tradycją urządzam podstadionową drzemkę. Miejscowi bardzo mocno zdziwienie najazdem, aż trzech dziennikarzy z Krakowa na to spotkanie.
Sam stadion Spartakusa, prezentuje się średnio. Widać, że jest to już mocno wiekowy obiekt. Choć trzeba dodać, że zadbany.
Mecz mocno rozczarował. Jedna z większych kopanin, jakie miałem okazję oglądać w życiu. Robiąc zdjęcia nawet tak tego nie odczułem, ale chłopaki mówili w drodze powrotnej, że nie dało się tego oglądać.
Spartakus Daleszyce – Avia Świdnik 0:0
Powrót po meczu bez przygód, te nas miały czekać dopiero na następnych wyjazdach. Tak, że wypatrujcie z niecierpliwością następnych odcinków Piłkarskich Podróży, bo nasza ekipa zaliczyła na koniec sezonu dwa super wyjazdy do Siedlec i do Barcic!