3D Sport - Wszystkie wymiary sportu
Z otwartą przyłbicą!
W poniedziałkowy PRETEKSTACH (cotygodniowy cykl felietonów pióra Ryszarda Niemca – Prezesa MZPN-u - przyp. red.), znalazło się moje nazwisko. Autor tekstu raczył odnieść się do naszej, krótkiej wymiany zdań na Twitterze.
W okresie noworocznego przesilenia, gdy ważyły się losy krakowskiej Wisły, a każda godzina dostarczała nowych informacji, pozwoliłem sobie skomentować jeden z twettów Pana Prezesa. Postawiłem w nim odważną tezę, że Małopolski Związek Piłki Nożnej, nie zrobił nic konkretnego w sprawie ratowania zasłużonego krakowskiego klubu. W odpowiedzi otrzymałem zaproszenie do siedziby związku, z którego nie skorzystałem. Nie sądziłem, że Pan Prezes raczył docenić moją skromną działalność na rzecz małopolskiego futbolu, (polegającą głównie na dostarczaniu radości tym, których odwiedziłem z aparatem, a później opisałem w „Pamiętniku Grundhoppera”) i to docenić do tego stopnia, że uznał mnie za adwersarza, którego warto zaprosić do siedziby i okazać związkowe dokumenty.
Przykro mi, że zawiodłem Pana Prezesa, który nie doczekawszy się moich odwiedzin, obalił w felietonie moją tezę. Nie śmiałbym podważać słowa pisanego tak zasłużonego dla małopolskiego futbolu działacza i to bez zaglądania w związkowe papiery – pragnę w tym tekście odszczekać swoje słowa i uroczyście przeprosić za postawienie równie śmiałej, co błędnej tezy.
Krakowską Wisłę darzę sympatią, ale nie jest to klub, którego losy śledzę z zapartym tchem. Moje uczucia ulokowane są w innym klubie, gdzie zaczynałem swoją przygodę z piłką nożną na trybunach, które z czasem zamieniłem na murawę. Toteż z całym szacunkiem do Instytucji oraz jej Prezesa, nie skorzystam z kolejnego zaproszenia. Mam nadzieję, że Szanowny Pan Ryszard Niemiec, nie żywi do mnie większej urazy i wystarczą opublikowane w Internecie przeprosiny. Osobiście uważam taką formę za lepszą. Mój zarzut padł publicznie, więc też publicznie przepraszam.
Publicznie zadałem też Panu Prezesowi jeszcze jedno pytanie na które otrzymałem wymijającą odpowiedź. Pytanie moje dotyczyło kwestii, nieodpowiednich ludzi na niewłaściwym miejscu. Mowa oczywiście o noszącym sympatyczny, skąd inąd, pseudonim „Panu Miśku” i jego drużynie, która swoimi mackami oplotła klub i o mało nie doprowadziła do jego zatopienia. Pomijając to, co ćwierkają różne wróble z krakowskiego rynku, a w czym trudno rozróżnić prawdę od fałszu, to faktem jest, że Policja wkroczyła do biur Wisły. Czemu tak późno, skoro słynny reportaż ukazał się wiele miesięcy wcześniej? To oczywiście pytanie do stróżów prawa.
Ja jednak ponowię swoje i byłbym wdzięczny za odpowiedź: czy w okresie od ukazania się wspomnianego reportażu do kambodżańskiej przygody, Związek zgłaszał odpowiednim instytucjom, że może w klubie dziać się coś podejrzanego i może warto by się temu przyjrzeć z bliska? Może wtedy Policja zareagowałaby szybciej? Nie chcę zabierać cennego czasu Panu Prezesowi, tylko po to, by uzyskać odpowiedź na to jedno pytanie, które zresztą zadałem publicznie i wierzę, że czytelnicy twettów Szanownego Pana Ryszarda Niemca również, będą zainteresowani odpowiedzią.
Na koniec muszę się odnieść do jeszcze jednego tematu, który pojawił się w poniedziałkowym felietonie. Nie miałem zielonego pojęcia, że Pan Ryszard Niemiec również jest miłośnikiem zwierząt i to do tego stopnia, że wspomniał „wspólnocie uczuć”. Panie Prezesie z każdym miłośnikiem zwierząt łączy mnie wspólnota uczuć. Bez względu na jego poglądy czy polityczne barwy.
Dariusz Grochal