LE: Cracovia zawojuje Europę? Nie tym razem!

3d img 1571Sezon 2015/2016 był dla „Pasów” wyjątkowo udany. Po raz pierwszy od kilku lat nie musieli do końca drżeć o utrzymanie, a dodatkowo uplasowali się wyżej niż największy rywal – Wisła. Mało tego, przy mistrzostwie oraz pucharze dla Legii, 4. lokata dała Cracovii przepustkę do gry w eliminacjach Ligi Europy.

Przed losowaniem było wiadomo, że w 1. rundzie Cracovia będzie rozstawiona. W praktyce dawało to szanse na trafienie, na teoretycznie słabszego rywala. Można powiedzieć, iż los się uśmiechnął, bowiem rywalem został vicemistrz Macedonii - FK Škendija Tetovo. Zadowolony z rozstrzygnięcia prezes Janusz Filipiak pokusił się o stwierdzenie, że klub będzie walczył o awans do fazy grupowej. Marzenie ściętej głowy? Być może, ale podobno za marzenia głowy się nie ścina. 
Wszystko miało zweryfikować boisko. Pierwszy mecz „Pasy” rozegrały w Macedonii. Musiały radzić sobie bez będącego we Francji, Bartosza Kapustki (w rewanżu także nie zagrał, bo trener dał mu odpocząć po Mistrzostwach Europy – przyp. red.). Wszyscy zdawali sobie sprawę, że to spore osłabienie. Jednak i tak wiara w zwycięstwo było ogromna – wszak polska piłka stoi wyżej niż macedońska. Podopieczni Bruno Akrapovicia sprowadzili krakowian na ziemię. Chwilę przed przerwą oraz chwilę po przerwie wpakowali im po jednej bramce i wynik brzmiał 2:0. Można powiedzieć, iż był to najniższy wymiar kary. Wszyscy widzowie oglądający to spotkanie zgodnie twierdzili, że gracze Škendiji powinni wygrać dwoma/trzema golami więcej. 


Odrobienie dwubramkowej straty wydawało się typowym mission impossible. Mimo to zarówno piłkarze, jak i trener Zieliński byli optymistami. Ich dobre nastroje padły w 13. minucie. Wtedy to Macedończycy wyprowadzili wzorcową kontrę, którą wykończył Ibrami. Od tej chwili krakowianom do awansu były potrzebne cztery bramki. Trzeba powiedzieć, że podopieczni Jacka Zielińskiego starali się powtórzyć wyczyn sąsiadów z Reymonta (Wisła Kraków 4:1 Real Zaragoza – przyp. red.). Niestety ich celowniki były bardzo źle nastawione i nawet, gdy w 68. minucie doprowadzili do wyrównania, wiadome było, że awans uciekł hen w dal. „Pasom” pozostało walczyć o wygraną i honorowe pożegnanie się z europejskimi pucharami. Nawet to im nie się nie udało. Wszystko przez dwójkową akcję, którą, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, przeprowadzili rywale. Salazar zagrał do Hasaniego, a ten w sytuacji jeden na jeden bez problemu pokonał Sandomierskiego. Wynik dwumeczu 1:4! Kompromitacja stała się faktem!

3d dsc 0029
Piłkarze na żadne pochwały nie zasłużyli, wręcz przeciwnie. Za taką grę i reprezentowanie naszego kraju należą się im tylko i wyłącznie słowa krytyki. Co innego kibice. Oni jak zawsze spisali się świetnie. W ok. 300 osób pojechali do dalekiej Macedonii. Już tam pokazali, co to znaczy prawdziwy doping. Jeszcze lepiej było w Krakowie. Nie ważny był dla nich wynik spotkania. Od początku do końca, w liczbie ponad 7 tys., zagrzewali swoich ulubieńców do lepszej gry. No, ale cóż... Miało być pięknie. Miała być faza grupowa Ligi Europy. Miałą być sława, pieniądze i wielkie transfery. Skończyło się tak jak zawsze, czyli klasycznym … (każdy niech sobie sam dopowie).

3d img 2191

Galeria autorstwa: Dariusza Grochala i Marcina Kądziołki

facebook_page_plugin

Wspieramy

Polityka cookies