E: Wisła bez pomysłu, Korona bez skrupułów
Gdyby ostatni mecz ligowy na stadionie przy Reymonta 22 można było nazwać spektaklem na miarę Teatru Słowackiego, to sobotni mecz Wisły z Koroną można by wystawić na osiedlowym amfiteatrze koło jednego z krakowskich bloków. Z płynnie i ładnie grającej Białej Gwiazdy niewiele już zostało, zanotowali już trzecią porażkę z rzędu (Pogoń w lidze, Lechia w Pucharze Polski i teraz Korona), a na poprawę nie widać wielkich szans. Ostatecznie w tym pojedynku krakowianie ulegli gościom 0:1 po bardzo bezbarwnym i nudnym meczu.
Mecz od samego początku nie zachwycał. W pierwszej połowie nie oglądaliśmy w zasadzie żadnej groźniejszej sytuacji przy żadnej z bramek. Jedyny celny strzał Wisły był bardzo słaby, a uderzenia Korony lecące w światło bramki to albo koślawe główki z jedenastego metra albo ledwo lecące strzały zza pola karnego. Jedynie sędzia mógł ożywić trochę to spotkanie, gdyż nie obyło się bez kontrowersji. Dwa razy w polu karnym padali piłkarze gospodarzy, ale arbiter Daniel Stefański ani razu nie użył gwizdka, wskazując na wapno. Rzeczywiście, po spokojnym obejrzeniu powtórek rzeczywiście widać, że żadne z tych zachowań nie zasługiwało na ukaranie. Po przerwie nadal nie doczekaliśmy się składnych akcji ani z jednej ani z drugiej strony. Jednak w 54. minucie błąd defensorów z Krakowa na prawej stronie wykorzystał Janjić, który dostał świetne prostopadłe podanie, bez przeszkód dośrodkował na Pučko, który przy samej linii końcowej przyjął i oddał mocne uderzenie po ziemi, które przeleciało między nogami Lisa i wpadło na siatki. Po tej bramce na ostatnie 35 minut Korona, co jak najbardziej zrozumiałe, bardzo się cofnęła i opierała swoje ataki na długich piłkach do Soriano, a potem Górskiego. Niewiele z nich wynikało, dobrze z takimi zagraniami radzili sobie Sadlok i Wasilewski. Wisła z kolei cały czas próbowała przedrzeć się choć pod pole karne drużyny gości, ale w większości przypadków robiła to bardzo nieudolnie. W zasadzie Biała Gwiazda miała dwie groźniejsze szanse, najpierw w 62. minucie na lewej stronie Kostal okiwał Rymaniaka, wszedł w pole karne, zagrał do stojącego na 11. metrze Boguskiego, ale strzał oddany przez polskiego skrzydłowego został zablokowany. Już trzy minuty później najlepszą sytuację w meczu miał Imaz, który wyszedł na sytuację sam na sam po dalekim wybiciu Lisa, ale świetną paradą popisał się w tej sytuacji Hamrol, który uchronił swój zespół przed remisem. Do końca meczu żadnej sytuacji nie miała już żadna ze stron, gra opierała się na nieudanych dośrodkowaniach gospodarzy i wybijaniu piłki przez Koronę.
Po tej kolejnej porażce Wisły nie mogło być chyba lepszego momentu na przełamanie się, jak Wielkie Derby Krakowa, które odbędą się już 7 października, w niedzielę. Cracovia nie radzi sobie na początku tego sezonu najlepiej, zajmują oni ostatnią lokatę, więc oczywistym faworytem będzie zespół z R22. Ale tabela nie gra, a Wisła jest w zdecydowanym dołku, więc mecz na pewno będzie bardzo ciekawy. Korona z kolei zagra u siebie z Jagiellonią Białystok, która jest aktualnym liderem Ekstraklasy.
Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: Matej Pučko 54’.
Żółte kartki: Zoran Arsenić, Maciej Sadlok, Marcin Wasilewski - Michael Gardawski.
Wisła: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Rafał Boguski (70' Paweł Brożek), Jesús Imaz, Zoran Arsenić, Dawid Kort (70' Tibor Halilović), Martin Koštál (83' Jakub Bartosz) - Zdenek Ondrášek.
Korona: Matthias Hamrol - Bartosz Rymaniak, Iván Márquez, Elhadji Pape Djibril Diaw, Machael Gardawski - Matej Pučko, Oliver Petrak, Adnan Kovačević, Marcin Cebula (71' Ken Kallaste), Zlatko Janjić (71' Mateusz Możdżeń) - Elia Soriano (60' Maciej Górski).
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 11 104.