GKS Tychy przegrał z Sandecją Nowy Sącz, co przelało czarę goryczy wśród kibiców zespołu ze Śląska, którzy po meczu głośno wyrazili swoje niezadowolenie. Jednym z mediatorów był Łukasz Grzeszczyk. Z kapitanem drużyny rozmawialiśmy tuż po ostatnim gwizdku sędziego Mariusza Korpalskiego.

Po znakomitej rundzie wiosennej ubiegłego sezonu w Tychach apetyty zostały bardzo rozbudzone. Stąd też nikogo nie może dziwić rozgoryczenie wśród piłkarzy, jak i kibiców. - Przyznam szczerze, że nikt z nas nie wyobrażał sobie takiego początku rozgrywek. Na wiosnę osiągnęliśmy znakomity wynik; w końcu z czternastego miejsca udało się awansować na czwarte. Mało tego, praktycznie do samego końca byliśmy zespołem liczącym się w walce o LOTTO Ekstraklasę. Dlatego też przed sezonem otwarcie mówiliśmy o tym, że będziemy się o ten awans bić. Póki co jest to mało realne. Szkoda - powiedział Łukasz Grzeszczyk.

Mecz wcale nie musiał zakończyć się porażką GKS-u. Jego piłkarze stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia gola, ale w najważniejszych momentach zawodziła ich skuteczność lub na drodze stawał Marek Kozioł. - W piłce nożnej chodzi o bramki, a nie o styl. Niestety my nie mamy tego pierwszego. Dziś nie zagraliśmy złego spotkania, a mimo to przegraliśmy. Jakby tego było mało nie udało mi się wykorzystać rzutu karnego - ocenił gracz z numerem 8 na plecach.

Mimo braku wyników na pomeczowej konferencji trener Ryszard Tarasiewicz przyznał, że nie traci wiary w swoich piłkarzy. Ponadto uważa, iż stać ich na to, by wygrać kilka spotkań z rzędu. - My też w siebie wierzymy. Najgorszą rzeczą w tym momencie byłoby spuszczenie głów oraz poddanie się. Tego co już było nie da się zmienić, trzeba wyciągnąć wnioski i walczyć o punkty w każdym kolejnym meczu - skomentował kapitan tyszan.

- Okazję do odwrócenia złej karty będziemy mieli w dalekich Suwałkach, gdzie zagramy z tamtejszymi Wigrami. Póki co nie najlepiej idzie nam na wyjazdach, ale najwyższy czas by to się zmieniło - zakończył.

Fot. www.sandecja.pl