Fortuna 1 Liga: "Serce będę miał rozdarte"

Wojciech TrochimDziś o godzinie 17:00 w Nowym Sączu odbędzie się mecz Fortuna 1 Ligi, w którym to zmierzą się ze sobą Sandecja Nowy Sącz i Chojniczanka Chojnice. Będzie to szczególne spotkanie dla Wojciecha Trochima, który obecnie występuje w zespole z północy Polski, a jeszcze niedawno reprezentował "Biało-czarnych".

Wojtek nie minęło pół roku odkąd opuściłeś Sandecję i Nowy Sącz, a dziś znów jesteś w mieście nad Dunajcem. Jak wrażenia?

- Ciężko stwierdzić, bo dopiero wczoraj wieczorem dotarliśmy na miejsce. Zjedliśmy kolację i poszliśmy od razu spać; dziś też nie ma wiele czasu na "zwiedzanie". Więcej na ten temat będę mógł powiedzieć po spotkaniu. Oczywiście nie da się ukryć, że ten mecz jest dla mnie bardzo ważny; serducho na pewno mocniej zabije. W końcu wszyscy wiedzą jak mocno jestem związany z klubem oraz miastem. Z drugiej strony razem z zespołem zrobimy wszystko, aby do Chojnic wrócić z trzema punktami. Takie jest życie piłkarza i nikt nic na to nie poradzi, choć ja osobiście mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane przywdziać biało-czarną koszulkę i zagrać w Sandecji.

Jednak dzisiejszy mecz nie jest pierwszym przypadkiem w twojej karierze kiedy to stajesz po drugiej stronie barykady i będziesz grał przeciwko Sandecji.

- Pamiętam jedno z takich spotkań. Grałem wtedy w Warcie Poznań i wygraliśmy 1:0. Był to dobry mecz w wykonaniu obu zespołów. W Nowym Sączu przy Kilińskiego 47 gra się bardzo ciężko; każdy z moich kolegów doskonale zdaje sobie z tego sprawę. By dziś wygrać musimy zagrać wręcz perfekcyjnie.

Przed sezonem władze klubu z Chojnic otwarcie mówiły o tym, że celem jest awans do LOTTO Ekstraklasy. Po rundzie jesiennej, z dorobkiem 25 punktów, zajmujecie siódme miejsce w tabeli. Chyba jest to wynik nieco poniżej oczekiwań?

- Na pewno tak. Po pierwszych dwóch kolejkach powinniśmy mieć komplet punktów, a mieliśmy zaledwie dwa. Zarówno mecz z Sandecją, jak i Wigrami mieliśmy pod kontrolą. W pierwszym przypadku prowadziliśmy 3:1, a przez dwie bramki stracone bodajże w 7 minut zremisowaliśmy 3:3. W drugim przeciwnik praktycznie przez całe spotkanie nie oddał ani jednego celnego strzału, ale w doliczonym czasie gry miał stały fragment, który wykorzystał. Mając taki zespół jak my nie można tracić goli w takich sposób. Po tych wynikach w klubie zaczęło się robić trochę nerwowo, bo oczekiwania są bardzo duże. Jednak uważam, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Wystarczy wygrać 2-3 mecze z rzędu i znów liczysz się w walce o awans. Poza tym do końca zostało jeszcze bardzo dużo kolejek do rozegrania.

Gdybyście mieli te stracone punkty, o których mówiłeś to dziś bylibyście wiceliderem z niewielką stratą do Rakowa Częstochowa, który jest wymieniany w gronie pewniaków do awansu.

- W historii było już kilku pewniaków. Flota Świnoujście też miała czternaście punktów przewagi i nie udało się jej awansować. Faktycznie Raków jest w gazie, bardzo dobrze gra w piłkę, ma swój styl, jest świetnie przygotowany do sezonu. Nie podlega żadnej dyskusji, że na ten moment jest poza zasięgiem. Jednak tak jak powiedziałem wcześniej kilka innych zespołów też, teoretycznie, było w takiej sytuacji, a ostatecznie skończyło się tak, jak się skończyło. Na Sandecję też nikt nie stawiał, bo po rundzie mieliśmy pięć punktów straty do miejsca dającego awans. Dziś Chojniczanka ma sześć.

Sandecja miała wówczas dwa mecze rozegrane mniej od swoich rywali.

- No tak, ale ja mówię jak sytuacja wyglądała po rundzie jesiennej, nie po rozegraniu tych dwóch dodatkowych kolejek. Więc nie jesteśmy na straconej pozycji. Lepiej jest atakować z tyłu, co udowodniliśmy z Sandecją i co pokazał Górnik Zabrze.

Górnik awans zapewnił sobie w samej końcówce sezonu, gdzie wygrał sześć meczów z rzędu.

- Dokładnie. Tak jak powiedziałem, lepiej jest atakować z drugiego planu niż cały czas dominować. Chojniczanka też w pewnym momencie była hegemonem pierwszej ligi, ale awansu nie wywalczyła. Mało tego, traciła go praktycznie w samych końcówkach sezonów. Mimo wszystko ja jestem dobrej myśli i wierzę, że ten awans uda się wywalczyć, bo w klubie wszystko jest na bardzo wysokim poziomie.

Waszą słabszą postawę posadą przypłacił trener Przemysław Cecherz, którego na stanowisku zastąpił Maciej Bartoszek. 

- Powiem tak, władze podjęły taką, a nie inną decyzję. Trener Cecherz został zwolniony w chwili kiedy mieliśmy tylko punkt straty do miejsca dającego awans. W ten sposób klub chciał nam dać impuls i pokazać, że nasza gra musi być zdecydowanie lepsza; ma do tego pełne prawo. Osobiście uważam, że to nie było wina trenera tylko nasza. Co szkoleniowiec może zrobić, gdy zespół traci gole w doliczonym czasie gry?

Jednak w piłce nożnej łatwiej zwolnić jednego trenera, niż kilkunastu zawodników.

- Wiadomo.

Wróćmy do pierwszego meczu tego sezonu, w którym mierzyliście się na własnym stadionie z Sandecją. Bardzo szybko wyszliście na dwubramkowe prowadzenie, potem było nawet 3:1, a ostatecznie skończyło się 3:3. Z tego remisu to wy powinniście się bardziej cieszyć, bo w doliczonym czasie gry Mateusz Klichowicz zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem.

- Zdecydowanie tak. Jakbyśmy ten mecz przegrali to śmiało można by mówić o kabarecie; inne określenie nie przychodzi mi tu do głowy. Goście mieli sytuację, by nas dobić, ale na nasze szczęście jej nie wykorzystali. Choć według mnie takich okazji nie wolno marnować. Wystarczyło trafić w światło bramki.

Jak zapatrujesz się na postawę Sandecji w tym sezonie? Po spadku wielu ekspertów mówiło, że "Biało-czarni" będą drżeć o utrzymanie, a to Bruk-Bet włączy się do walki o szybki powrót do elity. Tymczasem jest na odwrót.

- Jestem nią bardzo pozytywnie zaskoczony. Przez dwa sezony graliśmy praktycznie jednym składem, roszad było stosunkowo niewiele. W przerwie między sezonami, w klubie doszło do bardzo wielu zmian i wszystko było jedną wielką niewiadomą. Trenerowi Kafarskiemu udało się to poskładać. Chłopaki grają konsekwentny football. Tracą bardzo mało goli, z przodu też stwarzają sobie kilka okazji w meczu i zawsze coś wpadnie do siatki. Bardzo duży wpływ na to ma dobra dyspozycja Maćka Małkowskiego. Jest on ich motorem napędowym.

Można powiedzieć, że wrócił "Mały" sprzed kontuzji, której doznał jeszcze w Nice 1 Lidze.

- Dokładnie. Wrócił ten zawodnik, który w bardzo dużym stopniu przyczynił się do awansu. Oprócz niego wyróżnić należy też Grzesia Barana. Po raz kolejny udowadnia jak bardzo wartościowym jest graczem.

W Ekstraklasie debiutowałeś w barwach Legii Warszawa. Potem miałeś jeszcze okazję grać na najwyższym poziomie w innych klubach. To w Sandecji jednak dostałeś prawdziwą szansę pokazania się i śmiało można powiedzieć, że w pełni ją wykorzystałeś.

- Ani w Zagłębiu Lubin, ani w Podbeskidziu Bielsko-Biała nie dostałem poważnej szansy, by zaistnieć w Ekstraklasie. W Nowym Sączu ją sobie wywalczyłem, zresztą tak jak inni zawodnicy. Czy ją wykorzystałem? Wykorzystałem i to w stu procentach. Byłem jednym z najskuteczniejszych zawodników, większość spotkań rozpoczynałem w wyjściowym składzie, zawsze starałem się dać drużynie jak najwięcej. Czemu nie zostałem w Ekstraklasie? Uważam, że zasługiwałem na to, by tam zostać. Spokojnie dałbym sobie radę, bo będąc zdrowym jestem w stanie dużo dać niejednemu zespołowi. Niestety w życiu różnie bywało i ta opinia o mnie ciągnie się za mną. Niektórym nie da się nic wytłumaczyć, a ja nie mam zamiaru już niczego udowadniać. Robiłem to przez ostatni rok.

Co według Ciebie zaważyło o tym, że "Biało-czarni" nie zdołali się utrzymać w LOTTO Ekstraklasie?

- Na pewno stadion, a konkretnie jego brak. Grając cały rok graliśmy na wyjeździe, a i tak zrobiliśmy bardzo dużo. Do utrzymania naprawdę niewiele nam brakło. Moim zdaniem należy się nam ogromy szacunek za to czego dokonaliśmy. 

W historii Nowego Sącza i klubu na zawsze zapisaliście się złotymi literami.

- Wiem, ale chodzi mi o to, że mimo spadku chłopakom należy się ogromny szacunek. Wycisnęliśmy z tego awansu wszystko co można było. Wystarczyło wygrać 1-2 mecze więcej i byłoby zupełnie inaczej. Polska liga jest zwariowana. Jeszcze niedawno Pogoń Szczecin była w dołku, a wczoraj ograła Legię. Śląsk Wrocław wygrał jeden mecz 5:0, a w następnym przegrał 0:3 i to grając w liczebnej przewadze

Na początku powiedziałeś, że dziś masz rozdarte serce, ale i tak zapytam. Kto dziś wygra mecz?

- Nie odpowiem na to pytanie.

Rozumiem. Dzięki za wywiad i powodzenia nie tylko dziś.

- Dzięki!

Fot. www.mkschojniczanka.pl

facebook_page_plugin

Wspieramy

Polityka cookies