E: Lech Poznań udanie zakończył 2018 rok
Adam Nawałka udanie odmienił oblicze Lecha Poznań; pod jego wodzą poznaniacy wygrali 3 z 4 ostatnich meczów. W ostatnim spotkaniu pokonali krakowską Wisłę, dzięki czemu przerwę zimową spędzą na podium LOTTO Ekstraklasy.
Zanim rozpoczął się mecz minutą ciszy uczczono pamięć górników, którzy zginęli w katastrofie w czeskiej kopalni, w Karwinie (w wyniku wybuchu metanu życie straciło 13 osób , z czego 12 było Polakami - przyp. red.). W sam mecz lepiej weszli gospodarze. Już w 6. minucie mogli objąć prowadzenie, ale "centrostrzał" Marcina Wasilewskiego zatrzymał się na poprzeczce. Odpowiedź gości była równie groźna; w pole karne dośrodkował Wołodymyr Kostewycz, z piłką minął się Mateusz Lis, ta spadła pod nogi Tymoteusza Klupsia. Młody pomocnik Lecha oddał strzał na bramkę, lecz nie mógł się cieszyć z gola, ponieważ futbolówkę z linii bramkowej wybił kapitan "Białej Gwiazdy".
Trzy minuty po upłynięciu pierwszego kwadransa gry Martin Košťál zdecydował się na strzał, ale w ostatecznym rozrachunku okazał się on minimalnie niecelny. W innym przypadku krakowianie mogliby się cieszyć z objęcia prowadzenia, bowiem Matúš Putnocký był zasłonięty i mógłby nie zdążyć z interwencją. Podopieczni byłego selekcjonera Reprezentacji Polski zrewanżowali się kilkoma uderzeniami m.in. Pedro Tiby, czy też João Amarala. Żadne z nich nie było na tyle dobre, by piłka zakończyła swój lot w siatce rywali.
W 37. minucie fenomenalnym refleksem popisał się golkiper gości. Marcin Wasilewski, będąc pięć metrów przed bramką, oddał strzał głową, który obronił Słowak. Równie dobrze spisał się przy dobitce Dawida Korta. Od tej pory to Wisła przejęła inicjatywę, ale w jej szeregach brakowało klasycznego egzekutora (Zdeněk Ondrášek pauzował za nadmiar żółtych kartek - przyp. red.), przez co do przerwy kibice zebrani na stadionie przy ulicy Reymonta 22 nie zobaczyli goli.
Drugą połowę także lepiej rozpoczęli podopieczni trenera Macieja Stolarczyka, ale z każdą upływającą minutą do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy z Wielkopolski. Pierwsze ostrzeżenie w tej odsłonie gry wysłali w 60. minucie, kiedy to Pedro Tiba dośrodkował w pole karne, tam dobrze ustawiony był Christian Gytkjær. Duńczyk uderzył piłkę głową, lecz Mateusz Lis wyciągnął się jak struna i udało mu się ją sparować. Kwadrans później nie miał tyle szczęścia. Maciej Małkuszewski oddał strzał, który zablokowali obrońcy. Jednak piłka wyleciała poza "szesnastkę", gdzie dopadł do niej Pedro Tiba i uderzył tak precyzyjnie, że bramkarz "Białej Gwiazdy" nie miał nic do powiedzenia.
Mimo ambitnej postawy piłkarze 13-krotnego Mistrza Polski nie zdołał odrobić strat i tym samym zanotowali pierwszą porażkę na własnym stadionie od 29 września 2018 (wtedy to przegrali z Koroną Kielce, 0:1 - przyp. red.). Sprawiło to, że zimę spędzą w górnej połowie tabeli, ale zaledwie na ósmym miejscu. Natomiast poznaniacy w ostatnim czasie dopisali sobie 9 z 12 możliwych do zdobycia punktów. Ten bilans pozwolił im wyprzedzić Jagiellonię Białystok i przerwę zimową spędzić tuż za plecami Lechii Gdańsk oraz Legi Warszawa.
Na koniec warto wspomnieć o tym, że na meczu obecni byli potencjalni nowi właściciele "Białej Gwiazdy" - członek kambodżańskiej rodziny królewskiej Ly Vanna (60% akcji), Szwed Mats Hartling (40% akcji), oraz prawdopodobnie przyszły dyrektor sportowy, Adam Pietrowski. By transakcja doszła do skutku ww. panowie muszą przelać ponad 12 mln zł. Kwota ta spłaci najpilniejsze zobowiązania i pozwoli otrzymać licencję na dalsza grę w LOTTO Ekstraklasie.
Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:0)
Bramka: Pedro Tiba 75'.
Wisła: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Zoran Arsenić, Rafał Pietrzak - Kamil Wojtkowski (86' Maciej Śliwa), Tibor Halilović, Vullnet Basha (62' Patryk Plewka), Dawid Kort (90+3' Matej Palčič), Martin Košťál - Marko Kolar.
Lech: Matúš Putnocký - Marcin Wasielewski, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Wołodymyr Kostewycz - Tymoteusz Klupś (83' Piotr Tomasik), Pedro Tiba, Łukasz Trałka, João Amaral (90+3' Hubert Sobol), Maciej Makuszewski - Christian Gytkjær (76' Paweł Tomczyk).
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 22 491.
Fot. Marcin Strzyżewski