Fortuna 1 Liga: Garbarnia z piętnastą porażką
W ubiegłą sobotę beniaminek z Krakowa rozpoczął nowy rok przy własnej publiczności od przegranej z GKS-em Tychy. Drużyna Garbarni zajmująca ostatnią pozycję, liczyła na przełamanie niekorzystnej passy trzech meczy bez zwycięstwa, natomiast goście chcieli zmazać plamę po przegranym 2:0 meczu z niżej notowanym rywalem z Olsztyna.
Od pierwszej minuty meczu goście chcieli przejąć inicjatywę, poskutkowało to szybką bramką po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w 8. minucie spotkania. Trafienie jednak nie zostało uznane, ponieważ uderzający piłkę Sołowiej znajdował się na pozycji spalonej. Goście konsekwentnie próbowali stwarzać zagrożenie pod polem karnym Garbarni i 3 minuty po nieuznanym golu, mogli się już cieszyć z prowadzenia. Po rzucie różnym wykonanym przez "Trójkolorowych" defensywa "Młodych Lwów" wręcz panicznie starała oddalić się piłkę od własnej bramki i przesunąć linię defensywy w kierunku środka boiska. Niewskazany pośpiech poskutkował jednak ekspresową stratą. Piłkę nad niemal wszystkimi wychodzącymi piłkarzami krakowian zagrał Mateusz Grzybek, tak że ta trafiła prosto pod nogi Omara Monterde, zawodnik tyszan przyjął piłkę przy bocznej linii pola karnego, dziecinnie łatwo ograł Karola Kostrubałę i zagrał piłkę wzdłuż bramki, tam znowu nie popisał się kapitan "Brązowyc"h, Krzysztof Kalemba podbił piłkę, tak że wbiegający w pole karne Maciej Mańka jedynie dopełnił formalności umieszczając piłkę między słupakami. Garbarnia próbowała odpowiedzieć na trafienie gości, jednak w wyprowadzanych przez krakowian akcjach zdecydowanie brakowało dokładności, przede wszystkim przy ostatnim podaniu. W 21. minucie dogodną szansę na doprowadzenie do remisu miał Krzysztof Kalemba, który podszedł do stojącej kilka metrów przed linią pola karnego piłki, po tym jak w tym samym miejscu Sebastian Steblecki sfaulował rozpędzonego Słomę. Mocne uderzenie kapitana "Garbarzy" minęło jednak bramkę. Dziesięć minut później "Trójkolorowi mogli" podwyższyć prowadzenie, w zamieszaniu w polu karnym gospodarzy kilka razy mieli bowiem szansę umieścić piłkę w siatce, jednak defensywa "Chłopców z Ludwinowa" poradziła sobie w tej sytuacji i oddaliła zagrożenie. W 38. minucie niezłym strzałem z dystansu spróbował pokonać Jałochę Patryk Serafin, golkiper gości wykazał się jednak czujnością i zbił piłkę na bok. Końcówka pierwszej połowy należała do Garbarni, ale zawodnicy trenera Pietrzaka nie przekładali posiadania piłki na konkret. Świadczy o tym między innymi strzał Tomasza Ogara z 40. minuty. Uderzenie to było całkowicie nieprzygotowane i w dużej odległości minęło bramkę Jałochy. Próba ta byłaby świetnym podsumowaniem całego występu napastnika gospodarzy, który nie dawał swojej drużynie nawet połowy z tego do czego nas przyzwyczajał. Minutę później Ogar miał jeszcze jedną okazję, lecz po dośrodkowaniu Słomy nie sięgnął piłki na tyle, aby skierować ją do siatki. To co dodatkowo rzucało się w oczy po pierwszej połowie to duża pasywność w grze defensywnej drużyny "Brązowych" w porównaniu z obroną tyszan, którzy skutecznie utrudniali gospodarzom dochodzenia do dogodnych sytuacji.
Druga połowa mogła się rozpocząć dobrze dla Garbarni. Remigiusz Szywacz zagrał w 47. minucie piłkę wzdłuż bramki, ale ani nadbiegający Serafin, ani Ogar nie zdążyli z finalizacją akcji. Cztery minuty później odpowiedzi próbował Hubert Adamczyk, zawodnik GKS-u uderzył piłkę zza pola karnego jednak w taki sposób, że poszybowała ona prosto w Marcina Cabaja, a golkiper "Brązowych" nie miał problemu z jej złapaniem. Chwile później kolejną próbę strzału z dystansu sprezentował Patryk Serafin, piłka przeleciała jednak nad bramką. Kolejna lepsza sytuacja również należała do "Garbarzy", doprowadzić do wyrównania ponownie próbował Tomasz Ogar, jego strzał został jednak zablokowany przez jednego z defensorów tyszan, napastnik gospodarzy mógł już wcześniej uderzać na bramkę Jałochy, jednak zdecydował się na przyjęcie futbolówki i uderzenie lepszą prawą nogą. Mimo licznych prób Garbarni w 65. minucie "Trójkolorowi" podwyższyli prowadzenie. Rzut karny po faulu Lecha na bramkę zamienił Mateusz Piątkowski. Nie minęło więcej niż 3 minuty od trafienia z jedenastki, a goście zadali kolejny bardzo bolesny cios, wyroku dopełnił konkretnie Omar Monterde. Całe nieszczęście zaczęło się od prostej straty "Młodych Lwów" na połowie rywala. Goście dwoma podaniami po ziemi minęli niemal całą obronę "Brązowych" i wyszli w z akcją trzech na jednego, co tylko świadczy o fatalnym błędzie obrony gospodarzy. Mateusz Piątkowski zagrał z prawej strony w pole karne, gdzie na futbolówkę już czekali osamotnieni Sebastian Steblecki i strzelec bramki Monterde. Hiszpan dobiegł do piłki i podcinką przerzucił piłkę nad zbliżającym się Cabajem. Po dwóch szybkich bramkach tyszan mecz stracił na tempie, wartościowszymi wydarzeniami kolejnych minut były kolejne nieudane strzały Serafina i dwie żółte kartki, jedna dla Biernata, za zabranie możliwości wznowienia gry przez Cabaja, druga dla samego golkipera Garbarni za agresywną reakcję na to zachowanie. "Brązowym" nie udało się nawet strzelić bramki honorowej w tym spotkaniu, na szczęście dla gospodarzy w 88. minucie wyręczył ich w tym temacie Sebastian Steblecki, który po dośrodkowaniu Kalemby z rzutu wolnego, skierował piłkę głową do własnej siatki. Mecz zakończył się więc wynikiem 1:3 i zasłużonym zwycięstwem gości.
Spoglądając na statystyki można się dziwić, że żaden z 19 strzałów gospodarzy nie trafił do siatki, jednak każdy kto był w sobotnie popołudnie na stadionie przy Reymonta, nie może czuć się zaskoczony, ponieważ jakość tych strzałów pozostawiała wiele do życzenia. Goście natomiast oddali 10 strzałów mniej, za to wszystkie były celne, a co trzeci lądował między słupkami. Jeżeli drużyna z Krakowa marzy jeszcze o utrzymaniu musi znacznie poprawić swoją skuteczność i popracować nad grą obronną. Obecnie "Brunatni" zajmują przedostatnie miejsce w klasyfikacji strzelonych bramek i są najbardziej dziurawą defensywą ligi, co nie może dać innego rezultatu niż ostatnia lokata w lidze. W sobotę Krakowianie zagoszczą w Nowym Sączu, aby tam spróbować się przeciwstawić Sandecji, która jest obecnie trzecią siłą ligi, natomiast Tyszanie podejmą u siebie czwartą w rozgrywkach Stal Mielec.
Garbarnia Kraków – GKS Tychy 1:3 (0:1)
Bramki: Sebastian Steblecki 88’ (s) – Maciej Mańka 11’, Mateusz Piątkowski 65’, Omar Monterde 67’.
Żółte kartki: Przemysław Lech, Marcin Cabaj – Marcin Biernat.
Garbarnia: Marcin Cabaj - Paweł Pyciak, Karol Kostrubała, Krzysztof Kalemba, Remigiusz Szywacz - Kamil Włodyka (70' Filip Wójcik), Patryk Serafin, Przemysław Lech, Kamil Słoma - Maciej Firlej (79' Dawid Nowak), Tomasz Ogar (69' Serhij Krykun).
GKS: Konrad Jałocha - Mateusz Grzybek, Marcin Biernat, Łukasz Sołowiej, Maciej Mańka (84' Marcin Kowalczyk) - Hubert Adamczyk (77' Kacper Piątek), Jakub Piątek, Sebastian Steblecki, Łukasz Grzeszczyk, Omar Monterde - Mateusz Piątkowski (69' Jakub Vojtuš).
Sędziował: Kornel Paszkiewicz (Wrocław).
Widzów: 419.